"Fotoprzygoda" Krzysztofa Stasiaczka

2016-10-06 12:00:00 (ost. akt: 2016-10-12 09:32:46)

Od trzydziestu dwóch lat mieszka w maleńkiej miejscowości Strzałowo. Pracuje w tamtejszym nadleśnictwie, w którym jest leśniczym. Dwadzieścia siedem lat jest myśliwym, dzięki tej pasji odkrył kolejną - fotografię. Jak fotografuje zwierzęta, jak udaje mu się uchwycić chwilę i zrobić idealne zdjęcie - opowiedział nam słowami, zilustrował fotografią.

Fotoprzygoda Krzysztofa Stasiaczka

Autor zdjęcia: Archiwum K. Stasiaczka

— Moje leśnictwo leży w zachodniej części Puszczy Piskiej. Ponad trzydzieści lat pracy na stanowisku leśniczego w jednym leśnictwie pozwoliło mi poznać każdy zakątek „mojego lasu” i zwierzęta w nim żyjące. Leśnik wielokrotnie spotyka się ze szkodami, które wyrządza zwierzyna w jego lesie, a czasami wręcz niweczy efekty jego pracy, mimo tego nie wyobraża sobie lasu bez jeleni, saren czy dzików. Z tego powodu myślistwo jest ściśle związane z gospodarką leśną — opowiada Krzysztof Stasiaczek

— Jednak nie każdy myśliwy czy leśnik para się dodatkowo fotografią? Która z tych miłości była pierwsza?
— W początkowym okresie fascynacji myślistwem, pasji tej poświęcałem każdą wolną chwilę. Fotografia przyszła później. Jakieś dziesięć lat temu, wychodząc na polowanie zacząłem zabierać ze sobą broń i malutki aparat fotograficzny. Nie pozwalał on jednak na wykonywanie dobrych zdjęć zwierząt. Z czasem zacząłem kompletować coraz bardziej wyrafinowany, a zarazem coraz cięższy sprzęt. Pozwalał on robić zdjęcia bardzo dobrej jakości. Niestety waga dobrego aparatu wraz z obiektywem była podobna do wagi myśliwskiego sztucera z lunetą. Coraz częściej, idąc do lasu na łowy zaczynałem się zastanawiać czy zabrać aparat czy broń. Człowiek ma tylko dwoje rąk, a co się z tym wiąże pewne ograniczenia. Zdecydowałem, by zabierać do lasu tylko aparat fotograficzny.

— Czy mam rozumieć, że zwyciężyła żyłka artystyczna i dziś jest Pan bardziej fotografem niż myśliwym?
— Doświadczenia myśliwskie bardzo mi pomogły. Dzięki zdobytym wcześniej umiejętnościom umiałem przechytrzać zwierzęta i robić im zdjęcia z bliskiej odległości. Fotografię przyrodniczą zacząłem traktować jak swego rodzaju łowy, a moimi trofeami były zdjęcia. Wciąż jestem członkiem Polskiego Związku Łowieckiego, ale w tej chwili bardziej sympatykiem łowiectwa niż aktywnym myśliwym, a zakonserwowana broń od dłuższego czasu stoi w szafie pancernej. Być może wkrótce zostanie przekazana w młodsze ręce moich zięciów, którzy właśnie są na etapie zdobywania szlifów myśliwskich, zapewne zarażeni pasją łowiecką w czasach, kiedy jeszcze aktywnie polowałem i często towarzyszyli mi w myśliwskich zasiadkach.

— Fotografuje Pan głównie ptaki, dlaczego?
— Prawdopodobnie dlatego, że to ogromne bogactwo gatunków, są również łatwiejsze do sfotografowania niż ssaki. Co prawda mają świetny wzrok, ale przed nim można się ukryć. Mają bardzo słaby węch i nie reagują panicznie na obce odgłosy. Fotografowanie ssaków jest dużo trudniejsze. Węch, przed którym nie pomoże najlepsze ukrycie, świetny słuch, każdy najmniejszy szelest może spowodować ich spłoszenie. Ponadto wzrok mimo, że dużo gorszy niż u ptaków, słabszy od ludzkiego nie jest. Przewaga ptaków na moich fotografiach to nic innego jak przejaw oportunizmu. (śmiech). Ssaki to wyzwanie, a moimi ulubionymi modelami są wilki. To inteligentne, bardzo skryte i ostrożne zwierzęta. Mam w swojej kolekcji kilka udanych ich fotografii. Żeby je wykonać musiałem poświęcić setki godzin (dosłownie) na obserwacje, zasiadki i zastosować różne fortele, aby je przechytrzyć.

— O jakich fortelach mowa? Jakich podstępów używa Pan, by podejść jak najbliżej zwierzęcia, które ma tak doskonałe zmysły, by zrobić to jedno doskonałe zdjęcie?
— Zdjęcia najczęściej robię z czatowni, przez fotografów przyrody zwanymi "budami”. Są to ukrycia wtopione w krajobraz, wykonane z materiałów dostępnych na miejscu, np. gałęzi, chrustu, trzciny czy suchej trawy, ale też z desek najczęściej najgorszej jakości. Mam kilka takich ukryć w różnych biotopach np. na łące, nad jeziorem, przy bagienku, na skraju lasu. Czatownie mają tą zaletę, że można się w nich swobodnie poruszać, będąc jednocześnie niezauważonym przez zwierzęta. Przy sprzyjającym wietrze, udaje się z nich fotografować ssaki. Często jednak fotografuję z podchodu, wędrując z aparatem po lesie, licząc na spotkanie zwierząt i tu bardzo przydają się myśliwskie umiejętności.

— Zdjęcia powstają głównie w "Pana lesie"? Co ostatnio Pan fotografował?
— Najczęściej fotografuję w najbliższej okolicy, ale czasami zamarzy mi się sfotografowanie zwierzęcia, które nie bytuje w okolicznych lasach. Tak było z niedźwiedziem. W tym roku byłem w Bieszczadach, aby sfotografować misia. Dzięki poradom moich znajomych, którzy tam mieszkają udało mi się spotkać niedźwiedzie i zrobić zdjęcia.

— Może ma Pan jakieś rady dla początkujących, którzy chcieliby zacząć swoją przygodę i fotografować przyrodę ?
— Fotografowanie przyrody uczy pokory i szacunku dla natury, wyrabia hart ducha i pozwala utrzymać dobrą kondycję. Myślę, że to idealne hobby dla młodych ludzi. Można zaczynać od prostych aparatów, których ceny nie są wygórowane. W naszym regionie las najczęściej jest tuż za miastem czy wsią. Masę tematów można znaleźć na łące czy polu. Nie muszą być to od razu idealne zdjęcia. Pierwsze fotografie warto porównywać ze zdjęciami na fotograficznych portalach przyrodniczych czy w prasie fotograficznej i analizować błędy. Można tam też znaleźć porady dotyczące kanonów fotograficznych i tak, krok po kroku szlifować swoje umiejętności. Ja wciąż to robię.
— dziękuję za rozmowę.
Zainteresowanych odsyłam do bloga pana Krzysztofa na stronę tutaj
j.t.






Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. m. #2088271 | 89.231.*.* 13 paź 2016 20:18

    fajne prace,czas na album. Myślałem że w okolicy tylko Bzura rządzi.

    odpowiedz na ten komentarz